W tej rubryce moi uczniowie, przyjaciele i czytelnicy dzielą się swoimi wrażeniami o podróżach do Rosji i innych krajów Europy Wschodniej, żeby zachęcić Was do wyprawy do tego kraju i regionu.
Dzisiaj Monika, z którą razem studiowałyśmy polonistykę w Poznaniu, opowie o Białorusi, w której mieszka od stycznia 2016 r.
«Jeżeli wydaje ci się, że znając Ukrainę, Rosję lub inny postsowiecki kraj, znasz też Białoruś… natychmiast o tym zapomnij. Białoruś na pierwszy rzut oka może przypominać typowe radzieckie państwo, obarczone na dodatek niezbyt ciekawą sytuacją polityczną i gospodarczą. Ma jednak swoją specyfikę i jak dziwnie by to nie zabrzmiało, pobyt na izolowanej przez świat Białorusi może się okazać prostszy niż można przypuszczać.
Pierwszy raz odwiedziłam Białoruś w lecie 2015 roku. Spędziłam tam ponad 2 miesiące, a od stycznia 2016 mieszkam i pracuję w Mińsku.
Sposobów na dotarcie na Białoruś jest co najmniej kilka. Ja preferuję autobusy z Warszawy, ale jeżeli nie chcemy sobie zawracać głowy kwestiami wizowymi to możemy na 5 dni przylecieć samolotem – od niedawna mamy tutaj reżim bezwizowy. Podobnie jest ze strefą przygraniczną, która obecnie obejmuje także Grodno (jednak musimy się do niego dostać samochodem lub autobusem – nie pociągiem!). Jeżeli planujemy być na Białorusi dłużej niż 5 dni, będziemy potrzebowali rejestracji w urzędzie – w miejscu zameldowania osoby, która nas zaprosiła.
Mińsk to miasto praktycznie pozbawione starej zabudowy. Dominują w nim różnej maści nowe i stare blokowiska. Jest to zdecydowanie miasto dla wielbicieli tego typu architektury, fani starych zabytkowych budynków raczej nie będą zachwyceni. Przy tym wszystkim Mińsk jest miastem bardzo wygodnym – szerokie arterie, na których rzadko tworzą się korki, dwie linie metra oraz sieć transportu naziemnego (autobusy, tramwaje i trolejbusy) sprawiają, że możemy bardzo szybko dostać się z jednego końca miasta na drugi. Podstawowy żeton w metrze, który po przejściu bramki pozwala nam na nieograniczone przemieszczanie się między stacjami i liniami kosztuje obecnie 60 kopiejek (ok. 1,25 zł). Bilety na transport naziemny są trochę tańsze i możemy je kupić zarówno na każdej stacji metra, jak i na wielu przystankach w specjalnych kioskach (brak jest automatów biletowych). Odpowiednio drożej możemy kupić też bilet u kierowcy w tramwaju, autobusie czy trolejbusie.
Białoruś ma dwa języki urzędowe – białoruski oraz rosyjski. Wbrew powszechnej opinii w oficjalnej sferze publicznej i państwowej dominować będzie właśnie język białoruski. Dlatego musimy uważać na nazwy przystanków czy stacji metra – przeciętny Białorusin (w większości przypadków odezwie się po rosyjsku) powie nam, że spotkamy się na stacji metra Площадь Победы (Płoszadz Pobiedy) – my jednak musimy wysiąść, gdy usłyszymy z głośników „Плошча Перамогі” (Płoszcza Pieramohi). Dla osób nieznających cyrylicy w metrze obecny jest też zapis tzw. łacinką białoruską – który choć trochę może pomóc w rozeznaniu. Ostatnio wprowadzono również komunikaty po angielsku.
Sam Mińsk jest miastem bardzo zielonym, wiele w nim parków i „miejsc rozrywki”. Nie jest to miasto, w którym znajdziemy wiele atrakcji turystycznych – będą to na pewno pozostałości starej zabudowy (Троицкое предместье), dla amatorów będzie to socjalistyczna zabudowa głównej ulicy w Mińsku czyli Prospektu Niezależności (jednej z najdłuższych ulic w Europie) czy kontrowersyjny budynek Biblioteki Narodowej. Z przystanku w pobliżu dworca kursuje specjalny (a jednocześnie zwyczajny) żółty autobus miejski o numerze 1, którego trasa prowadzi przez przynajmniej część ważnych dla Mińska miejsc. Autobus jest zwyczajny dlatego, że jest pełni funkcję zwykłego autobusu miejskiego, do którego wsiadamy ze zwykłym biletem. Specjalny zaś dlatego, że z głośników możemy usłyszeć opowieść o mijanych właśnie miejscach (Czerwony Kościół, budynek poczty, prospekt Niezależności, Plac Flagi Państwowej itp.) — zazwyczaj w j. angielskim, rzadziej rosyjskim.
Osobną kwestią jest Mińsk imprezowy. Nie jest to nigdy nie zasypiający Berlin (tym bardziej, że w Mińsku brak jest nocnego transportu miejskiego – metro, które działa najdłużej, zamykane jest o 1:00 – dalej mamy do dyspozycji jedynie taksówki, chociaż trzeba przyznać, że niedrogie), jednak i w Mińsku znajdziemy kilka ciekawych miejsc. Dominują dwie ulice – Октябрьская (biał. Кастрычніцкая – nie należy jej utożsamiać z przesiadkową stacją metra – by trafić na ulicę październikową musimy wysiadać na stacji metra Першамайская) oraz Зыбицкая. Tę pierwszą lubię o wiele bardziej – odbywają się tam festiwale, również street artu – dlatego okoliczne fabryczne budynki całe są pokryte muralami i innymi formami sztuki. Specyficznym i kultowym miejscem, zrzeszający zarówno pospolitych alkoholików, jak i hipsterów i artystów jest Uniwersam Centralnyj, mieszczący się tuż nad stacją metra Kastrycznickaja. Możemy tam rozgrzać się podawaną w papierowym kubku herbatą z balsamem białoruskim za 89 kopiejek (1,85 zł), zagryzając przy tym kanapką z kawiorem lub hot-dogiem z marchewką. Wizyta w Centralnym gwarantuje wszystkim Europejczykom niezapomniane wspomnienia.
Białoruś to oczywiście nie tylko Mińsk. Tuż za miastem (dojazd jest możliwy autobusem miejskim), znajduje się słynące ze swej tragiczności miejsce kaźni ofiar wielkiego terroru z roku 1937. Obecnie zastaniemy tam klimatyczny las krzyży i wiele polskich nazwisk.
Niedaleko od Mińska (dojazd możliwy marszrutką) leży wieś (czy jak chcą inni miasteczko) Raków – znane co niektórym z prozy Sergiusza Piaseckiego lub z historii – w pobliżu przebiegała polsko – radziecka granica. Jest to miejsce, do którego możemy się wybrać w ramach odpoczynku od zgiełku Mińska lub gdy chcemy pokręcić się trochę po typowych uliczkach i podziwiać wiejską zabudowę.
Mamy również do dyspozycji szereg innych miast obwodowych, w którym zawsze znajdziemy coś ciekawego – poczynając od znanego nam szerzej Grodna czy Brześcia, kończąc na Orszy, Mołodecznie, Witebsku, Mohylewie, Bobrujsku, Borysowie… W wielu z tych miast byłam i nie żałuję, mimo że większość opiera się na formacie Pomnik Lenina + ulica Sowiecka.
Białoruś to także przyroda. Pierwsze co przychodzi na myśl to oczywiście Puszcza Białowieska, ale puszcz (i to w pobliżu Mińska) i tego typu lasów jest na Białorusi wiele. Typowy jest także krajobraz bagienny. Na południu Białorusi znajdziemy z kolei rezerwat „radiacyjny” — Białoruś najsilniej odczuła skutki katastrofy w Czarnobylu, odczuwa je zresztą do dziś.
Miejscem, które z czystym sercem można polecić na Białorusi tym, którzy chcą po prostu odpocząć „na przyrodzie” są białoruskie pojezierza. Mi było dane spędzić kilka dni w otoczeniu genialnych jezior w okolicy miasta Głębokie, najsłynniejsze będzie jednak „Brasławska grupa jezior”. Są to tereny niezadeptane przez turystów, naturalne i spokojne.
W taki właśnie sposób chciałam przybliżyć trochę Białoruś, kraj, który na pewno warto odwiedzić i którego na 100% nie trzeba się bać. Jeżeli są jakieś pytania czy potrzebne są jakieś informacje przed lub w czasie wizyty w BY to służę pomocą.
Dwie uwagi na koniec: 1. W zeszłym roku Białoruś przeszła denominację, nominały są obecnie mniejsze, wprowadzono monety i nowy design pieniędzy – jeżeli mamy jakieś stare białoruskie pieniądze to jeszcze możemy je wydać. 2. Na Białorusi nie można robić zdjęć budynków rządowych, nie możemy również fotografować w metrze. Jednak nie grozi nam raczej więzienie z kilka fotek, co najwyżej zwrócenie uwagi przez strażników».
Tekst i foto: Monika Uranek.